Młodzi, kreatywni i przedsiębiorczy – jedna z recept na spółdzielnie socjalną

Ze spółdzielniami socjalnymi pracuję od kilku lat. Każda grupa osób tworzących ten podmiot jest inna. Inna w sposobie zarządzania, pomyśle na siebie. Każda bogata w różne osobowości. Tak naprawdę, poza pewnymi zbieżnymi punktami, nie ma recepty na dobrą, dobrze prosperującą spółdzielnię socjalną. Wszystko zależy od ludzi i pomysłu na biznes.

A skoro o ludziach mowa…
Ponad rok temu, jako doradca Ośrodka OWIES w Elblągu, miałam okazję pracować z grupą inicjatywną dzisiejszej Spółdzielni Socjalnej IDEA. W ramach otwartego konkursu istniała wówczas możliwość starania się o środki na założenie spółdzielni socjalnej. Sięgając pamięcią do tamtego czasu, wspominam, że pomysłodawcy spółdzielni, po raz pierwszy stanęli przed decyzją, która miała zmienić ich spojrzenie na biznes.

O początkach spółdzielczej przedsiębiorczości rozmawiałam z Agnieszką Łebek, prezeską Spółdzielni Socjalnej IDEA:

Jaka była idea IDEI?
- Idea naszej Spółdzielni powstała z chęci zrobienia czegoś więcej niż dotychczas. Z chęci rozwoju działań w zakresie animacji, chęci zarobku w sposób inny niż w projektach, ponieważ ówczesne doświadczenia członków naszej Spółdzielni wywodziły się z działalności w trzecim sektorze, czy to jako wolontariusze czy jako pracownicy w różnych organizacjach pozarządowych.

Co robicie jako Spółdzielnia Socjalna IDEA i kto ten podmiot tworzy?
- Spółdzielnię IDEA tworzy sześć osób. Znamy się od dawna i zanim powstała Spółdzielnia współpracowaliśmy ze sobą przy różnych okazjach. Zajmujemy się organizacją imprez i animacją czasu wolnego dla dzieci. Każdy z nas ma różne umiejętności, wiedzę i doświadczenia. Ja działałam dotychczas w różnych organizacjach. Razem z Eweliną od dłuższego czasu zajmujemy się animacją zabaw i to też robimy w ramach Spółdzielni. Paweł od kilku lat zajmuje się wspieraniem i realizacją inicjatyw młodzieżowych, a jego zadaniem w Spółdzielni jest między innymi logistyka i realizacja dużych imprez. Michał działa w odtwórstwie historycznym, obsługuje sprzęt, zajmuje się sprawami technicznymi. Ania z wykształcenia jest oceanografem, od lat pracuje z dziećmi, uczy je. Łukasz zajmuje się fotografią. Wszystko to składa się na całość naszych działań jako Spółdzielni. Wkomponowuje się w pracę z dziećmi i na ich rzecz. Każda część tej układanki jest potrzebna i z niej utworzona jest oferta działalności gospodarczej Spółdzielni.   

Ponadto, cały czas rozwijamy się, mamy już garść pomysłów na powiększenie naszej oferty jeszcze w tym roku. Teraz nie będę zdradzać szczegółów, ale o nowościach będziemy na bieżąco informować na naszym profilu Facebook: www.facebook.com/SpoldzielniaSocjalnaIDEA

Często zdarza Ci się tłumaczyć klientom czym się zajmujecie?
- Tak (śmieje się Agnieszka). Często musiałam tłumaczyć klientom, że animacja czasu wolnego dla dzieci to po prostu wspólna zabawa. Zajmowanie, organizowanie czasu wolnego dzieci poprzez kreatywną zabawę, pobudzającą wyobraźnię. To przestrzeń dla zmysłów, marzeń, wolności wyobraźni.

To brzmi bardzo zachęcająco. A jest tam miejsce dla rodziców? Dorosłych w ogóle?
- Pewnie, że jest (duży uśmiech). Zdarzają się takie sytuacje, kiedy rodzic patrzy jak dzieci się bawią. Patrzy i patrzy, przebiera już w miejscu nogami, nie wytrzymuje i… włącza się do zabawy! Bywa i tak, że rodzice bawią się lepiej od dzieci. Puszczają wodze wyobraźni, odrzucają wszelkie bariery, uruchamiają fantazję tak, że trudno im później powiedzieć, że to już koniec zabawy.

Rozmarzyłam się tą zabawą. Wracając do rzeczy, jeśli dobrze zrozumiałam, pracowaliście wcześniej jako wolontariusze lub byliście zatrudniani w rożnych organizacjach pozarządowych. To znaczy, że nikt z Was nie miał wcześniej doświadczeń biznesowych?
- Nikt z nas nie miał wówczas pojęcia o biznesie. Jakieś wyobrażenia tak. Ale żadnej wiedzy, a już na pewno nie w takim wymiarze, jaki mamy dziś.

Zatem czego się baliście podejmując decyzję o założeniu spółdzielni? Myśl o jakich trudnościach spędzała Wam sen z powiek?
- Zakładając spółdzielnię baliśmy się na pewno konieczności ciągłego pozyskiwania klienta, wytężonej pracy nad tym. Wiadomo, że bez klientów nie ma biznesu. Było to dla nas o tyle różne i trudniejsze od pracy przy projektach, że pisząc projekt wiedzieliśmy do jakiej grupy docelowej skierujemy nasze działania i naprawdę rzadko kiedy zdarza się w ogóle, żeby tę grupę zmieniać. W przypadku działalności gospodarczej spółdzielni jest tak, że nie wiadomo jaki klient przyjdzie i czy przyjdzie, czy go pozyskamy. To jest loteria. Tu trzeba zmieniać i modyfikować plany na bieżąco. Staramy się dopasowywać ofertę do klienta, wymogów danego zlecenia.

Czym zatem dla Was, jako osób od lat zaangażowanych w działalność organizacji pozarządowych, różni się działalność na przykład stowarzyszeń od spółdzielni socjalnych?
- Otwarcie mówiąc spółdzielnia socjalna jest biznesem – żeby zarobić, trzeba wciąż działać, pracować, pozyskiwać klientów. To pozwala zarabiać pieniądze, które z kolei pozwalają opłacać rachunki i pracowników. Stowarzyszenie natomiast może, ale nie musi pisać i realizować projektów. To także kwestia odbiorców, jak już wcześniej wspomniałam. W projekcie wiemy do kogo kierujemy swoje działania, w spółdzielni socjalnej musimy pracować nad tym, aby klienta pozyskać. To główne różnice.

Działacie już ponad rok. Jakimi sukcesami możecie się pochwalić?
- Najważniejszym sukcesem w naszej pracy są uśmiechy na twarzach dzieci, ich radość z zabawy i tego, że coś im się udało. Często słyszymy „Mamo, Tato patrzcie jaką wielką bańkę zrobiłam!”. Dla nich to możliwości nauczenia się czegoś nowego, ciekawego i kreatywnego. Dzieci zawsze nam dziękują, ochoczo się z nami żegnają, mówią „do zobaczenia, to była super zabawa”.

Poza tym, naszymi sukcesami są duże zlecenia, które dostaliśmy do realizacji. Jedno z nich miało miejsce w zeszłym roku. Byliśmy odpowiedzialni za część kulturalno-artystyczną oraz logistykę sceny w trakcie IX edycji Elbląskiego Święta Chleba. Przez trzy dni odpowiadaliśmy za występy i pokazy  na scenie m.in. koncert Kapeli ze Wsi Warszawa, za pokazy FireShow, teatr uliczny itp. Wcześniej trzeba to było oczywiście przygotować, zorganizować. Kosztowało nas to dużo wysiłku. Drugie duże zlecenie dostaliśmy w marcu tego roku. Odpowiadaliśmy za całodzienną animację dla dzieci w Centrum Handlowym OGRODY, gdy dokonywano jego otwarcia. Był to sukces ponieważ mogła to zrobić każda inna firma, która  złożyła ofertę a wybrani zostaliśmy akurat my. Warunkiem było to, aby zleceniobiorcą była regionalna  firma. Po tym jak wysłaliśmy ofertę skontaktowała się z nami firma z Warszawy, która obsługiwała całe otwarcie. Zostaliśmy szczegółowo wypytani o każdy punkt naszej oferty, ceny i co się w nich zawiera. Po tym, gdy zdecydowano się na naszą firmę, odbyliśmy jeszcze kilka rozmów na Skype wdając się w szczegóły kolejno zaplanowanych atrakcji dla dzieci. Wymagano od nas wielu detali, omawiania działań krok po kroku, dużo czasu zajęły nam przygotowania. Musieliśmy modyfikować różne zabawy i atrakcje i wielokrotnie omawialiśmy to z centralą. Okazywało się bowiem, że całokształt przewidzianych dla dzieci atrakcji musiał uwzględniać powierzchnię, na której się to odbywało, aby uniknąć na przykład zniszczenia nowych podłóg. Dlatego chodzenie na szczudłach było zastępowane na przykład Balonowym Show. I właśnie z powodu całokształtu tego zlecenia był to sukces. Była to ciężka praca, która się opłaciła. Profesjonalne przygotowanie tej animacji dało nam duży oddźwięk. Efekty nagraliśmy i do tej pory służą nam za filmy promujące naszą działalność.

Na jakie trudności napotkaliście do tej pory?
- Jak każda firma napotykamy na jakieś trudności, ale nie jest to dla nas rzecz nie do przeskoczenia. Natomiast z takim poważniejszym problemem, na który napotkaliśmy w swej działalności jest nieuczciwy przedsiębiorca. Jedna z usług, którą mieliśmy oferować jest niedostępna za sprawą wadliwego urządzenia. Mimo, iż producent wstępnie zapewnił nas o natychmiastowej wymianie wadliwego sprzętu, później wycofał się z tego próbując scedować winę na nasze niewłaściwe użytkowanie. Sprawa trafiła już do prawnika i oczekuje rozprawy sądowej. Pierwszy raz mamy do czynienia z nieuczciwym przedsiębiorcą, pierwszy raz korzystamy w taki sposób z pomocy prawnika i musimy walczyć o swoje pieniądze. Jak widać, przy okazji prowadzenia Spółdzielni dużo się uczymy. Poza tym, jeśli chodzi o kwestie różnych instytucji, z którymi mamy do czynienia, natrafiamy na trudności „we współpracy” z Krajowym Rejestrem Sądowym w Olsztynie. Według nas brakuje tu pewnych jasnych instrukcji co do konkretnych czynności. Różne sytuacje się zdarzają, ale jak inne spółdzielnie, dajemy radę.

Jak mają się kwestie klientów? Wasze usługi animacji są różne i ceny wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Jak są przyjmowane na rynku i czy mają duży popyt?
- Klienci są różni, od osób prywatnych, przez przedszkola do firm. Ceny zależne są od zestawu atrakcji przewidzianych dla dzieci. Zdarza się, że rodzice pytają: skąd taka cena? Zawsze tłumaczymy, że w swojej pracy korzystamy z profesjonalnych, bezpiecznych środków, takich które nie alergizują dzieci. Jest to dla nas bezwzględna zasada. Dbamy w ten sposób o zdrowie pociech. Dlatego koszty związane na przykład z malowaniem twarzy są większe o zakup tych właśnie środków odpowiedniej jakości. Po takim wyjaśnieniu rodzice zawsze kiwają głową ze zrozumieniem. Tak samo jak nam, zależy im na bezpieczeństwu dzieci. Rynek jest coraz bardziej otwarty na takie inicjatywy, mamy coraz więcej zleceń. Połączenie zabawy z chustą Klanzy, twistera w różnych kombinacjach, wielkich baniek mydlanych ze słodkimi przerwami, które oferujemy (wata cukrowa, popcorn, fontanna czekoladowa) spotyka się z coraz większym zainteresowaniem. Część tej promocji jest wynikiem naszej własnej reklamy, część jest wynikiem zadowolonych klientów i poczty pantoflowej.   

Co chciałabyś przekazać ludziom, którzy zastanawiają się nad założeniem spółdzielni socjalnej bądź są na początku tej trudnej drogi?
- Z perspektywy doświadczenia  mogę powiedzieć, że najważniejszy jest zespół. Zespół zgrany, słuchający siebie nawzajem i dobry lider. Brak tych składowych przekreśla pracę w biznesie. Drugą ważną rzeczą jest pomysł na biznes i sprawdzenie rynku. Czy rynek to przyjmie czy jest już zapełniony tymi samymi pomysłami. Trzeba sprawdzić ceny rynkowe, sprawdzić konkurencję. Jednym słowem, pomysł musi mieć realne odzwierciedlenie w biznesie.

Chciałabym wrócić do kwestii liderstwa. Mówiłaś o dobrym liderze. Pamiętam, że kiedy trwały prace nad formowaniem się Waszej spółdzielni zostałaś wytypowana na liderkę grupy jako osoba, która potrafi trzymać pieczę nad sprawami dokumentacji, obiegu informacji, współpracy. Czyli osoba, która silną ręką ogarnia całość. Czy lider w takim wydaniu jest też dobrym prezesem spółdzielni?
- To prawda, na początku wyznaczono mnie na lidera. Podjęłam to wyzwanie. Jest to wyzwanie bo w Spółdzielni wszyscy jesteśmy sobie równi (takie są spółdzielcze zasady), ale ktoś musi podjąć ostateczną decyzję. Bo jak decyzję ma podjąć sześć osób to nikt tego nie zrobi. Ja uczyłam się tego bardzo długo. Praca jako prezes Spółdzielni bardzo mnie rozwinęła. Ten rok prowadzenia spraw Spółdzielni dał mi inne spojrzenie na świat. To ja w naszej firmie odpowiadam za rachunki i płatności. To duża odpowiedzialność, a „zarządzanie” – zarządzanie to coś co robi się w międzyczasie. Każda spółdzielnia musi się przygotować do tego, że musi być jedna osoba, która pilnuje spraw administracji i zarządzania. Tym kimś w naszej Spółdzielni jestem ja, ale oprócz tego na co dzień zajmuje się też animacją, realizuję zlecenia. Trzeba mieć na to system. Ja jestem od zawsze poukładana, umiem zaplanować czas. Siadam zawsze w niedzielę i planuję tydzień. Nie lubię nieporządku i niedokończonych zadań.

Szczerze mówiąc, kiedy wysyłam maile z jakąś informacją czy prośbą do różnych spółdzielni, zawsze mam odzew od Ciebie. Niezawodnie zaraz lub w niedługim czasie. To rzeczywiście ułatwia wszelką współpracę, a Wam jak rozumiem pracę. Ale jak się domyślam, nie oznacza to, że jesteś ciałem decyzyjnym sama w sobie?
- Nie, oczywiście że nie. Tak jak mówiłam ostateczną decyzję podejmuję ja, ale wszelkie kwestie omawiamy razem. Kiedy trzeba dokonać jakiegoś wyboru ja jestem osobą, która to robi. Natomiast zawsze konsultuję różne sprawy, kwestie z pozostałymi członkami Spółdzielni. Chcę poznać punkt widzenia innych, omówić za i przeciw. To jest istota działania naszej Spółdzielni. Praca tutaj jest tym co lubimy robić i ten system zarządzania sprawdza się nam.

Czy z perspektywy czasu żałujecie decyzji dotyczącej założenia Spółdzielni?
- Nie. Mnie osobiście bardzo to rozwinęło. Poza tym to nasze miejsce pracy, gdzie robimy to co lubimy, robimy coś fajnego, a przy tym zarabiamy pieniądze.

Słuchając Ciebie odnoszę wrażenie, że spółdzielnia socjalna może być dobrych miejscem na własny start w dorosłe, zawodowe życie, na przykład dla ludzi zaraz po studiach czy z krótkim stażem pracy. Zastanawiam się czy myślisz, że każdy „zagrożony wykluczeniem społecznym” (jak to przepisy dyktują, czyli czytaj bezrobotny, niepełnosprawny, itd.) może założyć i poradzić sobie z prowadzeniem takiego przedsiębiorstwa jakim jest spółdzielnia socjalna?
- Nie, nie sądzę. Jeśli mówimy o Kowalskim z dwudziestoletnim stażem jako bezrobotny, biernym życiowo, wyrzucanym z wielu miejsc pracy, to nie. Członkowie spółdzielni muszą CHCIEĆ ją utworzyć. Nie da się wziąć takiego Kowalskiego bo są na to pieniądze a nam brakuje piątego na członka spółdzielni. Musi być pewność, że każdy z założycieli chce, będzie się angażował i pracował w i na rzecz przedsiębiorstwa. Bo spraw i rzeczy do ogarnięcia jest naprawdę dużo. Przez jedną źle dobraną osobę cała spółdzielnia może się rozpaść. Później zwroty dotacji, kłótnie o wynagrodzenia bo Kowalski nie pracuje jak powinien. Tak się nie da.

Dlaczego nie zdecydowaliście się na działalność jednoosobową? Jedna osoba zakłada firmę, zatrudnia inne osoby – nie byłoby prościej?
- Wybraliśmy formę spółdzielni socjalnej ponieważ pomysł na działalność gospodarczą był wspólny, a przy okazji istniała możliwość pozyskania środków na założenie spółdzielni. Jednoosobowa działalność to inny poziom współpracy – ktoś jest pracodawcą, ktoś pracownikiem, zatem przychodzi, wypełnia obowiązki i tyle. W spółdzielni jej członkowie są aktywni i kreatywni, bo to jest NASZE. Możemy się realizować, uwzględniać swoje pomysły. To jest lepsze niż jednoosobowa działalność gospodarcza. Daje poczucie odpowiedzialności, zaangażowanie w pracę. To budujące.

Zainteresowanych ofertą Spółdzielni Socjalnej Idea zapraszamy na stronę internetową: www.idea.elblag.pl

Wszelkie aktualności na profilu społecznościowym Facebook: www.facebook.com/SpoldzielniaSocjalnaIDEA

 

Młodzi, kreatywni i przedsiębiorczy – jedna z recept na spółdzielnie socjalną